OFF TOPICK Tu można powiedzieć dzień dobry i pogadać. |
Witajcie. Na rybach siedziałem od niedzieli do dziś, jedna nocka i to tylko do 3 przespana w domu. Także jestem umordowany ale i zadowolony. Po kolei, w niedzielę jak dojechałem do brata, szybki obiadek i start. Mieliśmy jechać nad zalew do Bolmina, na miejscu się okazało że tam jedna wielka majówka, nie ma gdzie stanąć, szybka decyzja i przejeżdżamy do Małogoszczy, też zalew, tu o dziwo luzik. Rozkładamy bambetle, wędziska do wody, spotkanie z kolegami, po kielonku, zmordowany usypiam w aucie, 4 rano podnoszę zwłoki i do wędek, brat całą noc walczył z małymi leszczakami, trafiły się też 2 przyzwoite linki (~35cm), zaczynam łowić, trafił się przyzwoity karaś srebrzysty, krótki linek, mały karpik, około 7 fajniejsze branie i wyhaczyłem karpika pod 40, brat poprawił drugim, podobnej wielkości. Robi się piekło, zwijamy manele i do domu. Kąpiel, drzemka, obiadek i jedziemy nad zalew w Hańczy, dobijamy koło 16, ukrop, ale pomalutku rozkładamy się. Zarzut i po kilku minutach mam leszczyka tak pod 40, biorą!!! Na drugiej wędce spławiczek i polowanie na płotkę pod żywca. Z żywcem kłopot, płotka kocha się po krzakach, jedną wydłubałem, brat się cieszy, po 24 można zakładać na szczupaka. Bolonkę zostawiam ze spławikiem na noc, czerwony świetlik i łapię leszczaki, małe do 35cm, na przemian na ciężko i na spławik, czasem jednocześnie, zabawa przednia. Brat usypia na stołeczku, ja czujny, o 23 mam zupełnie inne, nie leszczowe branie, spławik idzie w skos i nurkuje, zacinam w tempo, kurcze, kij w pałąk, kołowrotek gra, żyłka idzie!!!! Karp, amur???? Nie wiem, ale to nie jest 1,2,3kg, to jest potęga!!!Brat już przy mnie, podbierak w rękach, rybsko walczy jak wściekłe, co trochę podciągnę to odchodzi, mam rybę życia!!!! Miałem, po może 5 minutach robi jeden młynek, drugi i przypon 14 nie wytrzymał!!!! Dupa!!!! Do rana już tylko leszczaki. Skoro świt, uzbrajam spina, nówka kijek, nówka kołowrotek, próbuję rzucać, połaziłem, pośmigałem, nic. Wracam na swoje stanowisko, siadam i widzę że coś ganie drobnicę koło mnie, myślę, wydłubię okonka, zakładam malutki woblerek, bez przyponu. Pierwszy rzut i pierdu!!!!! Szczupły nie okon! No, mam pozamiatane, bez przyponu!!! hi,hi,hi cwaniak złapał bokiem pyska, kilka wyskoków i siedzi w podbieraku. Mam pierwszomajowego szczuplaka, 53cm. Nie puściłem, będzie zjedzony!!! Później brat łapie węgorka, mały ale też poszedł do siatki. Robi się gorąc, mamy dość, skrobanie i do chaty. Środa, 3 rano z wozu, jedziemy do Wilkowa, brat jak zwykle na ciężko, ja spin i spacer, narzucałem się jak głupi, 2 pistolety, to wszystko, spotkany starszy gość chwali się że dzień wcześniej wyjoł takiego 96cm, na żywca. Pogoda się zmienia, słychać grzmoty, zjeżdżamy, krótka narada, szybki obiadek i jeszcze raz do Małogoszczy, teraz już nie jest tak pięknie, multum wędkarzy, liche miejsce, do dziś do rana, mały karpik, 3 leszczaki i 2 płoteczki, wszystko do wody! Zimno, dziś w nocy zmarzłem, wcześniej przeszły 3 burze!!! Dość, do domu, przekładanie sprzętu, kąpiel i 160 km., do siebie, jestem zmordowany, ale bardzo zadowolony, ułowiłem się po szyję!!!! aaaaa, mam zdjęcia z Hańczy, byłem świadkiem jak młody chłopak, ale śpenio!!! wyjął 10kg., amura, może w wolnej chwili powalczę ze zdjęciami. To tyle!!! |