Wyholowanie perkoza z 4-ro metrowej głębiny? Niezła gratka. Że nie wspomnę o emocjonującym holu... mewy Mnie osobiście nie przytrafiła się nigdy taka historia, ale mojemu towarzyszowi wypraw - tak. Było to nad małą rzeczką, w pewien pogodny dzień. Siedzieliśmy tak ze spławikówkami licząc na branie kilogramowego karpia albo dorodnego karasia. Wtem patrzę a Piotrek zmaga się z nadzwyczaj silną rybą. Wędka wygięta do oporu, a ryba nie chce się pokazać. Pęka żyłka stawiając nad przygodą wielki znak zapytania. Cóż mogło połakomić się na dwa ziarna kukurydzy i białego robaka? Nie minęło 10 minut i sytuacja się powtarza. Gwałtowne branie, emocjonujący zawzięty hol, ale tym razem już wiemy kto jest przeciwnikiem oniemiałego wędkarza. Na przynętę połakomił się szczur. Wielki rzeczny piżmak! Tym razem zapiął się na tyle dobrze, że samodzielnie nie potrafił się uwolnić. Niestety przerażony łowca, bez ryzyka, odciął żyłkę a szczur czmychnął w głąb kotliny. Rzecz jasna - żartów było później bez końca... |