Perkoza na żywca też zaliczyłem ale z gruntu.
Moja przygoda to złowiona mewa. Na jeziorze Skulska Wieś w latach '80-'90 brały na ukleję okazałe okonie. Chcąc złowić taką bestię o wadze około kilograma i ponad założyłem na sześciogramowy zestaw ze spławikiem przelotowym ukleję. Solidny zamach (duże okonie chodziły daleko od brzegu) i fru do wody. Niestety moja przynęta nie dotarła do wody gdyż w locie złapała ją mewa. Hol powietrzny to dopiero jazda. Ciągnę to wrzeszczące ptaszysko a kolega wyłazi z namiotu i patrzy zdziwiony co wyprawiam. Po dociągnięciu jej na ziemię i przykryciu kurtką ze sporymi problemami ją odpieliśmy. Poleciała z szybkością błyskawicy drąc dziób na całe jezioro. Kumpel potem powiedział mi, że jak wyszedł z namiotu i zobaczył mnie coś zawzięcie holującego i jednocześnie patrzącego w niebo pomyślał, że latającą rybę złowiłem. |