Wspominając sobie, wędkarskie wyprawy na Mazury, pojawia się w nich jeden schemat. Piękna pogoda, wyjście na kładkę pierwszy raz (kąpielisko lub cumowisko łódek) oczywiście z kijem w ręku i parę rekonansowych rzutów. Prawie zawsze trafiał się szczupaczek, nie za wieliki, ale wprawiający w dobry humor i optymizm. Na tym często sukcesy się kończyły, a łowienie z brzegów lub łódki nie przynosiły oczekiwanych sukcesów. Jednak zawsze, obławiam dokładnie najbardziej oblegane przez „stonkę” pomosty i prawie zawsze są wyniki (wczesny ranek). Wracając do Mazur, polecam wszystkim jezioro Mojtyny. Dziesięć szczupaków dziennie, przy dobrej „szczupakowej” pogodzie, to żaden wyczyn. Ryby nie za wielkie, między kilo a dwa i pół kilo, ale można się wybawić na całego i przetestować przynęty. Warto popytać się stałych bywalców o jedyną górkę w jeziorze i sukces murowany. Wracając do tych moich kładek i pomostów, pierwszego dnia pobytu nad Mojtynami, zerwałem się pół godziny wcześniej przed kolegami i pobiegłem na pomost. Czekając na nich zdjąłem siedem sztuk. Same zębate szkraby, ale przed wejściem na łódkę dzień miałem zaliczony. |