Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Bełchatów
Posty: 1139 #2622296 Od: 2010-2-21
Ilość edycji wpisu: 1 | Tradycyjnie jak co roku w Wigilię pognałem nad wodę ze spinem. Kierunek Widawka. Po ostatnich opadach woda podniosła się i nie była już tak klarowna. Warunki pogodowe raczej słabe ale tradycja to tradycja i tyle. Zachmurzenie pełne, wiatr chwilami dość silny i temperatura około +1C. Oczywiście po dotarciu nad wodę stwierdziłem, że nie zabrałem rękawic. Nic to, trzeba być twardym jak mawia pewien kolega po kiju. Nad wodą pusto. Tylko ja, woda i dzika przyroda. Bajka. Na pierwszy ogień jako przynęta poszedł pstrągowy wobler Jacka. Ma on tą przedziwną i magiczną zaletę, że chętnie biorą na niego szczupaki i okonia a pstrągi nim pogardzają. Ot taka przypadłość. Obszedłem wszystkie miejscówki zmieniając przynęty i niestety bez kontaktu z rybą. Za to jest pociecha, że od wiosny będzie gdzie połowić bo bobry wzięły się do roboty. Oby znów jakiś inteligentny inaczej nie powyciągał drzew z koryta. Po dwóch godzinach łowienia warunki pogorszyły się na tyle, że zwinąłem żagle. Wiatr przybrał na sile i zaczął sypać śnieg. Nie było sensu dalej siedzieć nad wodą.
Co by zbytnio nie przytyć wczoraj po obiedzie wyskoczyłem na jeden z osadników. Wieść gminna głosi, że wpuścili tam pstrągi tęczowe w przyzwoitych wymiarach. Po dojechaniu na miejsce spotkałem starego znajomego (było nas w sumie dwóch na trzy zbiorniki), któpry wyjaśnił mi co i jak z tymi pstrągami. Wyszło prawie jak z radiem Erewań. Oczywiście zarybili i to na dodatek tęczkami o rozmiarówce powyżej 30cm. Tylko, że na trzy komory poszło 60kg. Od 1 grudnia można było łowić i już zostały wyłowione bo z hodowli brały na wszystko. No sam znajomy wczoraj wyjął na gruntówkę takiego 35cm. Po wymianie uprzejmości i informacji zacząłem obrzucać oba zbiorniki. Półtorej godziny biczowania wody różnymi przynętami i nic. Woda mętna na osadnikach bo to co do nich wpływa ma kolor kawy z mlekiem. Przy trzcinowisku na trzeciej komorze po poprowadzeniu kilka metrów spinerbaita poczułem przytrzymanie więc zaciąłem. Opór a potem leniwe odejście w bok. Co za cudo? Bez dalszych sensacji wyholowałem zestaw żywcowy ze spławikiem obciążonym ciężarkiem około 20g. Warunki trudne bo wiało dość mocno i używanie lżejszych przynęt było mocno utrudnione. Bez ryby ale ważne, że byłem nad wodą.
_________________ Mieszkam obok "wielkiej dziury", z której za ćwierć wieku będzie piękne jezioro |